Dla porzadku jednak przypomnijmy: wśród wielu nowych funkcji, które zyskał Gdańsk po zakończeniu I wojny światowej była m. in. funkcja portu (re)emigracyjnego. Dość niespodziewanie tak dla władz, jak i dla mieszkańców, w Gdańsku pojawili się po raz pierwszy w większej liczbie nie tylko emigranci, ale również i reemigranci (głównie, choć niejedyni, Polacy zza Oceanu, wracający przez Gdańsk do odrodzonej II RP). Wzmonicło to (szczególnie od lata 1919 r.) tranzytowy charatker miasta. Poza ruchem (e)migracyjnym należy pamiętać, że przez Gdańsk wracali z niewoli jeńcy wojenni, przez port przewijali się uciekinierzy z ogarniętą wojną domową Rosji czy różnego rodzaju oddziały (np. w późniejszym okresie zwolnieni ze służby hallerczycy, wracający do USA, czy "biali" Rosjanie, chociażby resztki z tzw. Zachodniej Armii Ochotniczej).
W ciągu zaledwie 2-3 lat po zakończeniu Wielkiej Wojny, w związku z właśnie rosnącą rolą Gdańska jako portu (e)migracyjnego (poza Polską, także dla m. in. Czechosłowacji czy Litwy), jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się biura szeregu operatorów (linii pasażerskich) i uruchamiano nowe połączenia. Problem w tym, że nowa funkcja Gdańska niosła ze sobą także szereg nowych zagrożeń: wzrost przestępczości (kradzieże, fałszerstwa dokumentów czy pieniędzy, wreszcie porwania i handel kobietami oraz dziewczętam), jak i wzrost zagrożenia epidemiologicznego. W kontekście tego ostatniego chciałbym przypomnieć dziś o do tej pory pomijanej w historiografii Gdańska inwestycji.
Latem 1924 r. rozpoczęto w Nowym Porcie, niemal po sąsiedzku z funkcjonującym w dawnych koszarach polskim etapem emigracyjnym, budowę zupełnie nowego Państwowego Zakładu Dezynfekcyjnego (Staatliche Desinfektionsanstalt). Rozpoczął działalność pod koniec lipca 1925 r., choć jego oficjalne otwarcie - przy udziale oficjeli, przedstawicieli Senatu WMG, członków korpusu konsularnego, przedstawicieli linii pasażerskich i dziennikarzy - miało miejsce dopiero 21 grudnia tego samego roku.
Cały kompleks składał się zasadniczo z trzech części: mieszkalnej (Wohnhaus), sanitarnej (Desinfektionsgebäude) z rozbudowaną kotłownią zasilającą całość i przylegającej do niej części administracyjnej (tzw. Ankunftshaus). W razie potrzeby, dzięki odpowiedniemu układowi pomieszczeń i ich wyposażeniu, zakład mógł pełnić funkcję także stacji kwarantanny dla podróżnych.
W części sanitarnej, gdzie w jednym momencie prysznice lub kąpiele w wannach (te drugie były przeznaczone dla dzeci bądź osób straszych) mogło brać 20 osób. Budynek wyposażono ponadto w przestronne przebieralnie (rzecz jasna, osobne dla kobiet, osobne dla panów), pomieszczenia (komory) do dezynfekcji ubrań i bagaży oraz gabinety lekarskie, gdzie nie tylko badano, ale w razie potrzeby także szczepiono. Kabiny prysznicowe zostały wyposazone w specjalny system mechanicznej kontroli czasu, by usprawnić cały proces.
Odwszawianie rzeczy wykonywano w dwóch specjalnych komorach, które napędzane były kotłami parowymi, każdy o pojemności 8 kubików. Czyszczenie rzeczy wykonanych ze skóry, futra czy jedwabiu w osobnym aparacie, gdzie używano cyklunu B. Według oficjalnych danych, zakład był w stanie "przerobić" dziennie nawet do 1000 osób, choć rzecz jasna, nie wszyscy znaleźliby miejsce w części mieszkalnej.
Na marginesie - tuż po II wojnie światowej, kiedy polska administracja szukała śladów zbrodni niemieckich w Gdańsku, prokuratorowi polskiemu zgłoszono "komorę gazową używaną przez Niemców w Nowym Porcie". Informację błyskawicznie zweryfikowano, bowiem mowa była właśnie... o komorze do odwszawiania z opisywanego zakładu.
Część mieszkalna była przeznaczona dla tych osób, które przeszły przez część sanitarną (a ich badaże zostały odwszawione), ale jednocześnie nie opuszczały jeszcze Gdańska. Na czas oczekiwania musiały przebywać na terenie zakładu właśnie. Nowa inwestycja oferowała łącznie rzekomo 100 miejsc noclegowych, w pokojach 1-, 2- oraz 3-osobowych*, a także wyżywienie zarówno "chrześcijańskie, jak i koszerne". Do dyspozycji podróżnych w tej częsci były osobne umywanie oraz przestronna jadalnia, która mogła służyć także za pokój dziennego pobytu (były dostępne m. in. gry towarzystkie). Do dyspozycji podróżnych latem było także przestronne podwórze, gdzie (przynajmniej planowano) umieszczać pawilony ze stołami, a także ogranizować ćwiczenia fizyczne. Na ile to się udało - trudno mi w tej chwili powiedzieć.
Zwykle okres przebywania w zakładzie wynosił 5 dni. Opłata za pobyt (właśnie za wspomniane 5 dni) wynosił 25 guldenów gdańskich od osoby.
Podkreślano, że był to najnowcześniejszy tego typu przybytek "w całej Europie Wschodniej". Na uwagę zasługiwał fakt, że proces dezynfekcji (de facto odwszawiania) odbywał się bardzo szybko, a co ważniejsze - w sposób "mało inwazyjny" dla podróżnych.
Zakład podlegał pod wydział Senatu ds. spraw społecznych i zdrowotnych. Kierownikiem Staatliche Desinfentionsanstalt był inż. Oskar Greiser (zbieżność nazwisk z Arthurem Greiserem, późniejszym prezydentem WMG z ramienia NSDAP i zbrodniarzem wojennym: przypadkowa), zaś naczelnym lekarzem - dr. Wilhelm Rosenbaum.
Zakład istniał (i działał) do końca okresu międzywojennego. W latach 1939-1945 pełnił jednak (zapewne) nadal tą samą funkcję. Nie udało mi się jednoznacznie ustalić, kiedy zniknąl z krajobrazu Nowego Portu. Dziś w jego miejscu znajdują się garaże mięzy ul. Wyzwolenia a Zespołem Szkół Ogólnokształcących nr 5.
1 - widok ogólny zakłady, źródło: Politisches Archiv des Auswärtigen Amtes, Berlin, R 67188, Die Desinfektionsanstalt, Freie Stadt Danzig/The Disinfection Department, Free City of Danzig [broszura] (dalej: PAAA...), b.p.
3 - fragment planu Gdańska z 1933 r. (z zaznaczonym terenem i budynkami Zakładu Dezynfekcji) ze zbiorów The University of Chicago Library
5 - komora do dezynfekcji odzieży i bagaży, źródło: PAAA..., b.p.
Propozycja cytowania: J. Daniluk, Zakład Dezynfekcyjny w Nowym Porcie - www.jandaniluk.pl (data dostępu: dd.mm.rrrr).